Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/21

Ta strona została skorygowana.

Gorączka zwolna ustępowała, żelazny organizm wracał do dawnej sprawności, blizna goiła się szybko. Drucki jednak nie wstawał z łóżka. Miał to szczęśliwe usposobienie, że potrafił równie łatwo zmusić swój mózg i mięśnie do długotrwałego i najwyższego wysiłku, jak i do zupełnej bezczynności.
Stary żyd z obojętną podejrzliwością patrzał na swego lokatora. Jego powierzchowność i dziwactwo leżenia w łóżku opłacone wprawdzie zostały dobrą gotówką, jednakże nie wyglądało to wszystko na rzecz w zupełnym porządku.
Dopiero czwartego dnia właściciel „Hotelu Odeskiego“ zmienił zdanie. Nastąpiło to zaś dlatego, że jego syn otrzymał od lokatora list do zaniesienia na Nowolipie do Borysa Załkinda.
Co ten obdartus Winkler może mieć za interes do samego Borysa Załkinda, do takiego bogacza?
Jakież było zdumienie ojca, gdy Nuchim powrócił z ustną odpowiedzią, że Borys Załkind zaczął się bardzo śmiać, jak list przeczytał, za przyniesienie dał całe dwa złote i powiedział, że sam przyjdzie do pana Winklera o ósmej wieczór.
Stary zdecydował, że tak ważną wiadomość musi osobiście zanieść lokatorowi.
Kłaniał się bardzo nisko, wypytywał, czy czego szanownemu panu nie trzeba, wyraził swoją radość z zaszczytu, że gości u siebie znajomego pana Załkinda i usiłował wywiedzieć się skąd pan Winkler zna „tego Amerykańca“?
Jedyną odpowiedzią na te wszystkie zabiegi, było krótkie: — „nie pański interes“ i zapowiedź:
— A jak będzie u mnie pani Załkind, to uważajcie, żeby mi nikt pod drzwiami nie podsłuchiwał, bo to niezdrowo. Rozumiecie? Bardzo niezdrowo!
Stary żyd o tyle znał się na ludziach, że nie żądał bliższych wyjaśnień. Zresztą podsłuchiwanie nie zdałoby się na nic, bo w numerze szóstym mówiono po angielsku.