następnych. Wstawał zresztą teraz znacznie wcześniej, gdyż auto już wyszło z remontu, dzięki czemu mógł robić wycieczki za miasto.
Czasem zabierał ze sobą Lubę, Tecię, lub Tonię. Kazia też kilkakrotnie napraszała się, lecz zawsze zbywał ją wymówkami.
Dokuczyła mu. W ostatnich czasach nie odwiedzał jej wcale. Dlatego ona wilkiem patrzyła na Tecię a to znów odsuwało ją od Druckiego.
Była to sobota, dzień z najlepszą w „Argentynie“ frekwencją i kasowo najmocniejszy. Drucki przyszedł już o ósmej. Przejrzał listę zamówień i wziął się do przeglądania korespondencji. Przeważnie były to listy handlowe i miłosne. Wśród nich znalazła się jednak duża, szara koperta, zaadresowana pismem maszynowem. Wewnątrz zawierała arkusik papieru, również zapisany maszynowo i bez podpisu.
Ze zdziwieniem przeczytał:
„Dziś w nocy odbędzie się rewizja. Proszę usunąć wszystko. Pisze to nieznany panu przyjaciel. Koniecznie spalić ten list“.
Następowała data.
— Co za rewizja, u djabła? Jakiś warjat, czy co?
Pomimo to list spalił.
Napróżno łamał sobie głowę, nie mógł pojąć, przed jaką rewizją go ostrzegano? Z jakiej racji miano rewidować „Argentynę“? I co ma usunąć? Przecie nie ma tu tajnej gorzelni, ani fabryki fałszywych pieniędzy!
Jakby naprawdę powziął w tym względzie wątpliwości, obszedł cały lokal od piwnicy do balkonów. Wszystko było w zupełnym porządku.
— Albo mistyfikacja, — pomyślał — albo pomyłka, a raczej mistyfkacja.
Bo i kto w dodatku mógł go ostrzegać o rewizji? W policji nikogo nie znał, a o takich rzeczach może wiedzieć tylko policja, czy tam inny sędzia śledczy.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/210
Ta strona została skorygowana.