Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/213

Ta strona została skorygowana.

— Dobry zapasik — odezwały się głosy, pełne zadowolenia.
— To nie należy do mnie — nie tracił spokoju Drucki.
— Wziął pan na przechowanie? — ironizował komisarz.
— Nie. To zostało podłożone.
Komisarz usiadł i wyjął z teki papier?
— Podłożone? No, oczywiście! Zrozumiałe? Zapewne ktoś z publiczności?
— Z publiczności — to wykluczone. Publiczność niema tu dostępu.
— Zatem kogo pan posądza?
— Nikogo nie posądzam.
— No, dobrze, a kto z personelu ma tu dostęp? Drucki wzruszył ramionami
— Gdy ja jestem — każdy.
— A gdy pana niema?
— Gdy mnie niema, jest tu zawsze obecna moja sekretarka i często kasjer, pan Justek.
— Więc ich pan podejrzewa?
— Bynajmniej, panie komisarzu. Oczywiście, nieraz wchodzą tu i inni pracownicy. Lecz nie mogą przecie zaglądać mi do biurka. Ani kasjer, ani sekretarka nie pozwoliliby na to.
Komisarz szybko robił notatki. Mimo powagi, z z jaką słuchał objaśnień Druckiego, widać było, że zupełnie mu nie wierzy. Szepnął coś jednemu z policjantów i ten po chwili powrócił z panną Tecią. Dziewczyna cała się trzęsła.
— Czy pani jest sekretarką dyrektora Winklera? — zapytał komisarz.
— Ja.
— Pani imię i nazwisko?
— Antonina Kruczewska.
— Czy pani zna tę paczkę? — pokazał jej zapakowaną już zpowrotem morfinę.
— Owszem, znam.