Winkler dość często przychodził do lokalu z różnemi paczkami. Z drugiej strony ustalono, że niektórzy goście „Argentyny” istotnie tam zaopatrywali się w morfinę, a chociaż nie chcieli powiedzieć, kto ją im wręczał, było zupełnie prawdopodobne, że załatwiał to dyrektor, często przysiadający się do różnych stolików.
Twierdzenie aresztowanego, że paczkę mu podrzucono, na niczem się nie opierało, przeciw niemu świadczył zaś dowód rzeczowy pod postacią znalezionego narkotyku i cały szereg poszlak.
W tym czasie dowiedział się od uprzejmego sędziego śledczego, że był tu Załkind, by przyjęto odeń kaucję.
— Ów pan Załkind — śmiał się sędzia — musi być wielkim pańskim przyjacielem. Ofiarowywał każdą kwotę, przysięgając, że i głowę dałby za niewinność pana.
Czy to, czy też przeświadczenie o tem, że Drucki nie będzie chciał zbiec, wpłynęło wreszcie na decyzję sędziego: po tygodniu Drucki został wypuszczony za kaucję dwudziestu tysięcy złotych.
Pierwszą osobą, którą ujrzał po wyjściu na ulicę, była Luba. Czekała nań i teraz nie mogła mówić ze wzruszenia i z radości.
Kurczowo przylgnęła do jego ramienia.
— Cóż tam dobrego? — zapytał.
— O, teraz wszystko jest dobre! — patrzyła mu w oczy promieniejącym wzrokiem — jedziemy do nas na obiad. Borys czeka, mrozi szampana.
— Aż taka uroczystość?
— Ogromna!
W taksówce zaczęła go całować:
— Kochany, słodki, biedactwo, tak nacierpiał się...
— Luba, chyba pani żartuje?! Taki drobiazg! Żebym tylko większych zmartwień nie miał.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/217
Ta strona została skorygowana.