— Najpewniejsze. Moja siostra dowiedziała się, przez jednego wywiadowcę z Urzędu Śledczego. Donos był napisany ręcznie i wysłany pocztą do prokuratora, a dopiero prokurator przesłał ten anonim policji. W policji nawet bardzoby chcieli złapać tego, co anonim wysłał, bo daliby mu też bobu.
— Autorowi donosu?
— Tak. Bo on, uważa kapitan, napisał, że dlatego zawiadamia wprost prokuratora, bo policja wzięłaby łapówkę i zatuszowała sprawę.
— Głowę dam, że to kobieta! — twierdziła Luba.
— No, a drugi anonim, ten do mnie z przestrogą?
Pani Luba zamyśliła się:
— Kto wie? Może ta sama kobieta?...
— Że opamiętała się w ostatniej chwili? — zapytał Drucki.
— Kobiety są nieobliczalne — odpowiedziała
Jednak Załkind wykluczał tę możliwość. Gdyby anonimy pochodziły z jednych rąk, byłyby oba pisane na maszynie.
— W każdym razie, kapitanie — ciągnął — teraz, gdy jest pan na wolności, znacznie łatwiej panu będzie wyszukać zamieszane w to osoby.
Dlatego też Drucki nie pojechał na Dębową. Zadzwonił z mieszkania Załkinda do Brunickiego i zawiadomił profesora, że został wypuszczony za kaucją do czasu rozprawy sądowej. Profesor ze swej strony również ostrzegł przed inwigilacją, tem samem dając do zrozumienia, że narazie rezygnuje z pomocy Druckiego.
— A czy wszyscy zdrowi? — zapytał ogólnikowo Drucki, myśląc o porwanej przez siebie dziewczynie.
— Bądź spokojny — zapewnił go Brunicki — wszystko jest w porządku.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/220
Ta strona została skorygowana.