Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/226

Ta strona została skorygowana.

Z drugiego rozległy się oklaski. Zrazu samotne pociągnęły jednak za sobą inne, brawa przeszły w huk, napełniający salę. Pojedyncze okrzyki zmieniły się w ogólny hałas.
Niektórzy mężczyźni powstawali i otoczyli Druckiego zwartem kołem. Pytania, zapewnienia, szczere uściski dłoni, a zdala uśmiechnięte zalotne oczy kobiet.
Orkiestra rżnęła w ogólnym zgiełku fanfary. Służba z pełnemi rękoma zamarła w bezruchu, tłocząc się w drzwiach.
Grabowski pochylił się do Justka i krzyczał mu do ucha:
— Ma szczęście do ludzi nasz stary! Co!?
Dancing grzmiał.
Miauczenie udało się świetnie. Drucki wracał do gabinetu sam rozbawiony, jak nigdy, kiedy zobaczył oczekującą nań Kazię:
— No, mała?
— Ale ja muszę w cztery oczy — powiedziała dziewczyna, wskazując ruchem głowy drzwi, z za których rozległ się lekki klekot maszyny do pisania.
— To, może jutro?
— Nie, muszę dziś. Bardzo ważna sprawa.
Drucki zamyślił się:
— No, więc dobrze. Przyjdź za pół godziny. Wyprawię pannę Tecię do domu.
Nie zastanawiał się nad tem dłużej. Podpisał przygotowane listy i zwolnił Tecię:
— Dowidzenia mała. Idź do domu.
— Mnie się nie śpieszy — spuściła oczy
— Będę tu miał różne rozmowy, a roboty już niema. Dowidzenia i niech ci się aniołki przyśnią. Zobaczymy się dopiero jutro.
Ostatnie dwa słowa wypowiedział z naciskiem. Nie chciał, by przychodziła teraz do hotelu. Napewno i on, a może i ona są teraz śledzeni.
Przysiadł na parapecie okna, przeglądając ra-