Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/229

Ta strona została skorygowana.

— Jak mogłaś! Jak mogłaś!?
— Potem głową w ścianę tłukłam, tą moją głupią głową. Ale co miałam robić? Jeszcze myślałam sobie, że pana wypuszczą, a ją zatrzymają... Ale tak wszystko nagle spadło i ten s......n Cierżawski jeszcze do mnie się czepia, że taki majątek — powiada — zaprzepaściłam, dziesięć tysięcy złotych, a ja mu figę pod nos, bo mówię, że rewizja przyszła i co, miałam sama dać się złapać?
— No i cóż teraz będzie? — zapytał ponuro Drucki.
— Co będzie? — zapytał ponuro Drucki.
Wyjęła z torebki grubą kopertę i pokazała Druckiemu. Niezbyt wprawną ręką wypisany był na niej adres:
Do Wielmożnego Sądu Okręgowego w Warszawie.
— Co to jest?
— A no opisałam tu całą prawdę i co, i jak. Wszystko poporządku. Że nikt nie winien tylko ja i Cierżawski. Wszystko opisałam.
Rzucił list na biurko i zaczął chodzić po pokoju z rękoma w kieszeniach.
— A pana przepraszam, przed Bogiem przepraszam i proszę o darowanie. Jestem zła i nieszczęśliwa. Djabłu duszę zaprzedałam, ale swój honor mam. Ten list jeszcze dziś wyślę.
Chrząknął i zatrzymał się przed nią:
— I cóż, uciekniesz?
Uśmiechnęła się blado.
— A paszport masz?
— Mam. Mam dobry paszport — przycisnęła torebkę do piersi.
— Bo jak cię złapią — ostrzegł, — to dwa, albo i trzy lata murowane. Może nawet i więcej.
— O, nie, z tym paszportem przejadę tak, że mnie nikt nie znajdzie.
— Zagranicę jedziesz, oczywiście?
— Tak — kiwnęła głową, po chwili milczenia,