Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/230

Ta strona została skorygowana.

dodała: — nic tu już po mnie, nic po wszystkiem.
— No, jesteś młoda, ładna, zrobisz jeszcze zagranicą karjerę — powiedział, patrząc w okno.
— Ścierka — odezwała się bezwdzięcznie.
Odwrócił się zdziwiony:
— Jaka ścierka?
— Ja jestem ścierka, łachman... O, niech pan wie, że przez ten tydzień ja więcej zmądrzałam niż przez całe życie... Pójdę już — wzięła list z biurka — nie pożegna się pan ze mną?...
Głos jej drżał.
— Nie jestem tego warta, ale niech pan ot tak, przez litość...
Podszedł do niej i pogładził ją po włosach, po policzku:
Chwyciła jego rękę i przylgnęła do niej ustami
— Jedź. A list lepiej wrzuć, jak już będziesz zagranicą. Ty przez Gdańsk, czy jak?... Wizę masz?... Pokażno paszport.
Odskoczyła, jak oparzona.
— Nie, nie, ja wszystko mam w porządku i wizy i papiery.
Przyjrzał się uważnie i zrodziła się w nim podejrzenie.
— Daj tu paszport! — kazał.
— Dowidzenia! — zawołała i rzuciła się do drzwi.
Jednym skokiem był przy niej, jednem szarpnięciem wyrwał jej torebkę. Przekręcił klucz w zamku, wyjął i schował do kieszeni.
— Oddaj, niech pan odda — błagała.
— Cicho! — huknął na nią.
Otworzył torebkę: list, chusteczka, puderniczka, pomadka do ust i — mały czarny rewolwer.
Drucki wyjął broń, podrzucił do góry, złapał za lufę w powietrzu i schował do kieszeni.
Dziewczyna klęczała skulona na ziemi z głową