— Czy panienka będzie czekać z obiadem na panią? — zapytała.
— Zaczekam.
Przebrała się i poszła umyć ręce. Na oknie stała torba papierowa. Zajrzała do niej i zdziwiła się.
— Józefowo! Poco Józefowa postawiła w łazience cukier?
— Jaki cukier?
— No stoi ta torebka z pudrem cukrowym.
Staruszka przydreptała.
— A rzeczywiście. Ale to chyba pani tu przyniosła. Bo któżby?
— Poco pani przynosiłaby?
— A no w domu zawsze przydać się może.
Julka nakryła do stołu i zadzwoniła do Alicji. Odezwał się woźny i oświadczył, że pani prokuratorka już wyszła, będzie ze dwadzieścia minut, jak wyszła.
Prawie w tejże chwili Julka usłyszała trzask otwieranych drzwi.
— Alu, to ty?
— Ja.
— To świetnie. Można podawać obiad?
— Naturalnie.
Siedziały naprzeciw siebie przy stole i Julka opowiadała, co dziś było w gimnazjum.
— Jesteś blada dziś, Alu — zauważyła ze współczuciem — może się źle czujesz?
— Nie, trochę się przemęczyłam.
— Czy to ty postawiłaś cukier w łazience?
— Cukier? — zarumieniła się Alicja — a tak... tak. Kupiłam sobie do herbaty.
— Puder?
— Właśnie, dali mi przez pomyłkę puder. Zresztą czy to nie obojętne. Powiedz, czy pytano cię już z łaciny?
— No, przecie przed chwilą ci mówiłam!
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/240
Ta strona została skorygowana.