Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/246

Ta strona została skorygowana.

że nie był skąpy, że nikt z nich nie widział, by wręczał gościom jakie paczki, lub by brał pieniądze.
Przesuwają się przed stołem sędziowskim świadkowie jeden za drugim. Mecenas Koldinger gryzie wargi i stuka nerwowo ołówkiem o pulpit. Drucki widzi swoją sytuację zupełnie jasno. Odwraca się. Spojrzenie jego spotykają oczy czarne, niebieskie, zielone, orzechowe... Oczy wszystkie pełne przestrachu.. Oto odzywa się znowu metaliczny, dźwięczny jak stal, głos i oczy zwracają się na Alicję Horn, oczy odmienione w ciągu mgnienia — palą się teraz nienawiścią.
Przed pulpitem dla świadków staje aspirant policji z Urzędu Śledczego, kierownik brygady, tępiącej handel narkotykami. Wysoki, zgrabny, inteligentny mężczyzna.
— Czy pan może powiedzieć, co zawiera ta paczka? — pyta Alicja Horn.
— Morfinę. W takich paczkach szmuglują morfinę z Niemiec.
— Jakie są ceny morfiny?
— Musiałbym obejrzeć etykiety na słoikach — mówi aspirant.
Sędzia Hum podaje świadkowi paczkę. Ten otwiera pudełko, wyjmuje słoik z białym proszkiem:
— Morphium muriaticum — czyta — w handlu legalnym gram kosztuje około złotówki.
— A w nielegalnym jaką cenę można osiągnąć?
— O, to ogromna różnica. Morfiniści płacą za jeden gram od dwudziestu do trzydziestu złotych, a czasem i więcej.
— Zatem, jaką wartość w nielegalnym handlu ma cały ten transport?
Aspirant obejrzał słoiki i policzył w pamięci:
— Jest tu pięćset gram, zatem wynosi to od dziesięciu do piętnastu tysięcy złotych.
Sędziowie spojrzeli po sobie. Na sali nastąpiło poruszenie. Alicja Horn zapytała znowu: