Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/252

Ta strona została skorygowana.

— Ustalenie składu tego proszku wymagałoby dłuższej analizy laboratoryjnej. W każdym, razie nie jest to morfina. Zresztą...
Zanurzył palec w słoiku i wziął na język odrobinę białego pyłu. Na jego twarzy zjawił się obojętny uśmiech.
— Tak — powiedział — wykluczona tu jest morfina. Wszystkie związki morfiny mają smak wyraźnie gorzki, bardzo gorzki, a to jest zupełnie słodkie.
Przewodnicząy Turczyński również wyciągnął palec, dotknął proszku, oblizał, posmakował chwilę, jego brwi podniosły się wyrazem zdumienia i powiedział tonem odkrycia:
— Cukier!
— Najprawdopodobniej zwykły cukier. Puder cukrowy — potwierdzi.ł ekspert.
Wśród publiczności rozległy się śmiechy.
Przez mózg Druckiego przebiegały myśli: Cukier?... Skąd? Przecież on wiedział, wiedział ponad wszelką wątpliwość, że w tych słoikach była morfina!
I nagle w jego świadomość uderzył fakt: — dowody rzeczowe przechowywane są przez prokuratora!... Alicja Horn... No tak! Całe oskarżenie skoncentrowała na autentyczności morfiny. Na tem oparła wszystko... Boże! Jakiż ze mnie głupiec!
Adwokat coś mówił do niego, lecz on nie słyszał, nie rozumiał.
— Alicja Horn... A ja myślałem, że mnie nienawidzi... Cóż za potężna skala działania! I odwaga!... śmiałość raczej. Prawda, że z samej natury swego stanowiska mogła nie obawiać się podejrzeń, że otoczona opinją najsurowszego oskarżyciela...
Ekspert zabrał swoje przybory i przeciskał się do wyjścia.
Przewodniczący ruchem ręki uspokoił szmer sali i powiedział:
— Głos ma pan prokurator.