Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/261

Ta strona została skorygowana.

czemże się wyraża? Jeżeli mylę się, to niema wogóle miłości... To i ty mnie nie kochasz, chociaż nie zawahałaś się dziś popełnić przestępstwa, dla uratowania przestępcy...
— Ty nie byłeś przecie winien — uśmiechnęła się i raczej odczuł jej uśmiech, niż mógł go dojrzeć w ciemności.
— To prawda, nie jestem winien. Jednak ty nie wiedziałaś o tem.
— Wiedziałam.
— W jaki sposób? — zadziwił się.
— Gdybyś istotnie był winien, wiedziałbyś, że masz w biurku tę paczkę z morfiną. A przecie otrzymałeś list, ostrzegający przed rewizją?
— Ach... — uderzył się w czoło — więc to ty?...
— Ja — skinęła głową.
Zamyślił się i odezwał się po chwili:
— Więc jednak... jednak ostrzegłaś mnie. Zatem wierzyłaś oskarżeniu, byłaś więc przekonana, że mam tę morfinę. A jednak...
— Mylisz się. Byłam przekonana, że jesteś wciągnięty w pułapkę, że.... ty nie zrobiłbyś tego.
— Może zbyt pochlebnie mnie oceniasz — roześmiał się cicho.
— Cóż chcesz, intuicja... Intuicja...
Zwarli się w długim pocałunku.
— Muszę wyglądać strasznie — opamiętała się Alicja — która to godzina?
Wydobył zegarek, nafosforyzowane wskazówki którego zbliżały się do dziesiątej.
— Muszę pokój doprowadzić do porządku — zerwała się Alicja — zaraz mogą powrócić...
— Kto? — zapytał.
— Służąca i moja wychowanka. Tylko ulewie zawdzięczamy naszą samotność — zaśmiała się nieszczerze.
Oboje czuli się teraz nieswojo. Alicja wyjęła z