— Do jutra! — powiał ku niej kapeluszem.
Deszcz nie ustawał. Z podniesionym kołnierzem marynarki dopadł rzędu samochodów i wskoczył do pierwszego.
— „Argentyna“ — krzyknął szoferowi.
Z pod kół bryzgała woda, migały latarnie uliczne.
Drucki zapalił papierosa. Teraz dopiero uprzytomnił sobie, że od kilku godzin nie miał papierosa w ustach.
Nie należał do natur refleksyjnych. Wprost brzydził się szperania w tem, co minęło. Powieści, w których bohaterzy zagłębiali się w labirynty samoanalizy, doprowadzały go do wściekłości. Jeżeli myślał o „wczoraj“, to tylko i wyłącznie w związku z przewidywaniami na „jutro“. Fakt raz dokonany stawał się dlań pozycją istotną, z którą się należy liczyć bez względu na jego dodatnie, czy ujemne strony. Mózg poprostu notował, wciągał do rejestru rzeczywistości i wyprowadzał wnioski na przyszłość. Na tem zamykała się funkcja mózgu.
Oczywiście w zupełnej niezależności od tego procesu racjonalnego, rozwijał się proces emocjonalny. To znaczy: Drucki był wesoły, był zły, był smutny, czy wściekły. Był i tyle. Dlaczego? — Nigdy się nad tem nie zastanawiał.
Teraz jednak zauważył dziwne zaburzenia w swych myślach i w stanie psychicznym.
Zjawiały się jakieś niedorzeczne pytania: — co się właściwie stało? Poco się stało? Jakie są tajemnice przeznaczenia? I czy cieszyć się wypada, czy martwić, czy rozpaczać, czy wyć z radości?...
— Do stu djabłów, co mi jest? — zacisnął pięści.
I odpowiedział sobie pytaniem:
— A może to właśnie jest miłość?...
W każdym razie był nie w swoim sosie i czuł się z tem nieznośnie, póki taksówka nie zatrzymała się przed „Argentyną“.
— Panie drogi — zapytał szofera, czekając na
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/265
Ta strona została skorygowana.