Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/267

Ta strona została skorygowana.

— Postaw na biurku.
Zauważyła, że tymczasem sporo ubyło w butelce, a i teraz Drucki napełnił kieliszek, wychylił duszkiem i usiadł przy biurku.
Zaśmiała się.
— Co tam? — zaciekawił się jej wesołością.
— Eee... nic... tylko, że usiadłeś przy biurku — zaczęła zmieszana — jeszcze nigdy nie widziałam, byś siedział przy biurku.
W tej chwili zorjentował się, że ona sama przynosiła mu przekąski. Napewno też sama wybierała i układała tak starannie. A w sądzie miała oczy pełne łez.
— Jakie to dobre i jakie śliczne stworzenie — pomyślał i nagle zrobiło mu się żal jej i żal siebie.
— Malutka — powiedział — dziękuję ci bardzo. Malutka!...
— Za co?...
— Za twoje serduszko.
— Oooch — uśmiechnęła się, jakby zawstydzona.
On znowu zmarszczył brwi i nie wiedział dlaczego, ale zdawało się jej, że musiało zajść coś ważnego, coś, co wywoła jakieś smutne dla niej zmiany.
Drucki pił i jadł. Dużo pił i dużo jadł. I Teci wydało się to nienormalne, przykre, prawie chorobliwe. Przytem nie ruszał się od biurka.
Nawet gdy zagrała orkiestra, nie podniósł głowy, a gdy wszedł kasjer Justek, kazał mu przysłać jeszcze butelkę konjaku.
Zadzwonił telefon.
— Niech sobie dzwoni — burknął Drucki.
— Ale może coś ważnego?
— No więc odbierz, mała, a jeżeli poproszą mnie powiedz, że nie przyszedłem i że dziś nie będę. Chyba, że...
Dzwonek telefonu turkotał natarczywie.
— Zresztą — wziął słuchawkę — słucham?