kiedyś rządziła tam królowa piękna, jak płomień. Nazywała się Al.
— Jestem nieukiem — zaśmiała się Alicja — i nie wiem, gdzie leży wyspa Waihu? Czy kapitan zawijał do jej portów swoją armadą?
— Nie zawijałem armadą. Były to inne okoliczności, lecz na tej wyspie spędziłem trochę mniej, niż pół roku. Jest to jeden z najpiękniejszych zielonych klombów na starym Pacyfiku. Na południe aż do bieguna niema już żadnego lądu. Na wschód trzeba tydzień wiosłować, przy pomocy starego żagla, by dotrzeć do skalistego wybrzeża Chile.
— Tak — westchnęła — świat jest olbrzymi. A dlaczego powiedziałeś, że była piękna jak płomień?
— Tak mówi legenda starych Polinezyjczyków z czasów jeszcze, gdy czcili ogień.
— Kiedyś opowiesz mi o królowej Al, wyspie Waihu, i o wielu innych wyspach.
— Opowiem, moja Al.
— A dziś przyjdziesz na obiad do... twojej Al.
— Czy... będziemy sami?
— Nie. Poznasz moją wychowankę i starą Józefową, której głos już znasz. Przyjdź o czwartej.
— Dobrze, moja Al.
— Dowidzenia, mój Boh.
— Mój? — roześmiał się — to rewanż?
— Gorące pragnienie rewanżu. Może nawet więcej: konieczność... Chyba... chyba rozumiesz? — w jej głosie zabrzmiała twarda stalowa nuta.
— Więcej niż rozumiem, moja Al. Ja tego chcę — powiedział poważnie.
— Życie jest mocne, jak ty.
— Jest bogate, jak ty, moja Al.
— Tak. Bogate w piękność, w rozkosze, niebezpieczeństwa, w tysiące możliwości i niemożliwości, w promienistość słońca i w burze, w huragany...
— Takie jest twoje życie?
— Takie, jak ty.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/270
Ta strona została skorygowana.