— Owszem, mam kilka takich objektów, ale tam, na Górnośląskiej, dokąd właśnie jedziemy, niestety, niema całego urządzenia. Jest tylko umeblowanie jadalni... Co to zepsuło się coś?
Drucki zatrzymał samochód:
— Do stu piorunów! Nic nie zepsuło się, tylko ja nie mam czasu do stracenia. Po djabła będę oglądał to na Górnośląskiej, skoro mi nie odpowiada?
— Ale to bardzo ładne mieszkanie...
— Albo pan wysiadaj, albo wyciągaj swój notes i dawaj adres takiego, o jakie mi chodzi!...
— Szanowny pan — upierał się agent — może bardzo tanio kupić umeblowanie, na dowolne raty... Już, już — przerwał sobie — widząc, że Drucki otwiera drzwiczki: — po jedziemy na Aleję Szucha.
— Nie rozumiem — podjął, gdy samochód ruszył — dlaczego szanowny pan nie chce sam się umeblować podług własnego gustu. Byłoby to taniej.
— A zna pan ewangelję? — niespodziewanie zapytał Drucki.
— Znam — zdziwił się agent.
— Otóż tam jest powiedziane: — Nie skarbcie skarbów na ziemi!... Uważasz pan?... Ja właśnie wszystko rezerwuje na Niebo. To tu?
— Tak jest.
Wysiedli. Było to jasne dwupokojowe mieszkanko na pierwszem piętrze, urządzone z luksusem.
Przyjął ich sam właściciel, szczupły wymokły blondyn, nie wymawiający litery „r“. Miał różową jedwabną pidżamę, ondulowane włosy i przyczernione rzęsy i brwi.
— Dziwaczny facet — pomyślał Drucki.
— To jest roskoszne mieszkanko, wymarzona garsoniera — omdlewającym głosem tłumaczył blondas — a proszę zobaczyć, co za łazienka. Kocham się w pięknych pokojach kąpielowych i ten urządziłem ściśle według wzoru łazienki lorda Kentbury... Prawda, że wspaniała?...
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/272
Ta strona została skorygowana.