Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/279

Ta strona została skorygowana.

— Nie! Nie chce w sobie szukać odpowiedzi na to pytanie!
Przetarła końcami palców skronie i pochyliła się nad aktami... „Aniela Kurkowska widziała swą macochę, wychodzącą z piwnicy około godziny jedenastej...“ Tak, to jasne, musiała tam ukryć tymczasowo owe srebra...
A gdyby nie przyszedł?...
Widocznie nie mogło być inaczej, widocznie jest jednak jakieś przeznaczenie, które gra nami w szachy... Dlaczego nie mogła go wymazać z pamięci?... Przecie nie dlatego, że wyciągają się doń ręce wszystkich innych samic, przeciwnie, właśnie to ją odpychało od niego... A z morfiną... nie miała żadnej wątpliwości, że wchodzi tu w grę kobieta! A jednak... jednak żyćby bez niego już nie umiała...
Gdy w zmroku wówczas otwarły się jej oczy, gdy ujrzała nad sobą te same złocące się źrenice... I zacóż miała go nienawidzieć? Przecie to nie on, tylko zbrodnicze, przerażające bezmiarem obłudnej głupoty kanony moralności społecznej, zdruzgotały jej życie... Nie, część jej życia, przeszłość... Gdyby nie te kanony, gdyby nie te haki paragrafów, któremi ludzkość szarpie swoje żywe ciało, cóż stałoby na przeszkodzie, by już wówczas zostali ze sobą?
Och, jakże nienawidziła społeczeństwa! Jakże pogardzała tym bożkiem, któremu służyła z więziennemi kluczami w ręku, tym bałwanem ulepionym z ekskrementów pokoleń i ze śliny wyplutej przez nieśmiertelną obłudę tradycji.
Stała w pierwszym szeregu kapłanów, bijących czołem przed tem bożyszczem i pierwsza rzuciłaby weń kamieniem, gdyby nie wiedziała, że szczerba natychmiast zostanie naprawiona skwapliwemi rękami wiernych, a świętokradczyni zginie ukamienowana.
Alicja Horn, doktór praw, podprokurator Sądu Okręgowego, wiedziała, że walka z bałwanem prawa, porządku społecznego i moralności publicznej, że wal-