Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/28

Ta strona została skorygowana.

właściwie mówiąc, są ładne — i wszystkie wyglądają względnie młodo. Gdzie się podziały stare i brzydkie kobiety?... Ale i pięknych niema...
Z prawej pod filarem siedziały dwie brunetki. Mniejsza, w popielicowem futrze, żarłocznie jadła ciastka i atakowała Druckiego spojrzeniami połyskliwych oczu. Z lewej pod oknem samotna szczupła blondynka skracała sobie oczekiwanie na kogoś, kto się widocznie spóźnił, spoglądaniem to ma zegarek, to na Druckiego. Tuż przed nim zajmowało większy stolik towarzystwo, złożone z dwóch panów i jednej pani w czarnem, lśniącem futrze.
Jeden, łysawy blondyn w dużych rogowych okularach, opowiadał coś monotonnym głosem, drugi, przysadkowaty starszy pan z nieznośną manjerą automatycznego otwierania i zamykania żółtej czeczotkowej papierośnicy. Twarzy kobiety Drucki dojrzeć nie mógł, gdyż siedziała doń tyłem. Widział tylko promień jasnych złoto-blond włosów, wystający zboku z pod kapelusza i opartą na stole długą ładną rękę, bez pierścionków, co bardzo lubił.
Jak na złość nie obejrzała się ani razu, a tymczasem zbliżała się ósma i trzeba było jechać do Załkinda.
— Jeszcze poczekam — uśmiechnął się do siebie Drucki, konstatując w myśli, że trzeba naprawdę być niepoprawnym kobieciarzem, żeby dla tak błahego powodu spóźnić się na ważną rozmowę.
Wreszcie postanowił użyć wypróbowanego sposobu. Wziął do rąk leżący opodal dziennik i, udając zaczytanego, zsunął na ziemię dużą szklaną popielniczkę.
Głośny brzęk tłukącego się szkła, ktoś krzyknął: „ach“!, wszystkie oczy zróciły się na stolik Druckiego i — efekt osiągnięty: sąsiadka w czarnem lśniącem futrze obejrzała się.
Drucki drgnął i poczuł, że mu krew ucieka z twarzy.