Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/30

Ta strona została skorygowana.

bodaj nawet własny rozsądek, mógł cokolwiek dyktować.
Dlatego został.
Dopiero po kwadransie towarzystwo przy sąsiednim stoliku uregulowało rachunek i wstało.
Nieznajoma była wysoką, dobrze zbudowaną kobietą. Gdy przyglądał się jej sylwetce, doszedł do przekonania, że początkowo uległ złudzeniu.
Nie znał takiej napewno.
Nie zawiódł się, oczekując, że podczas wciągania rękawiczek spojrzy znowu na niego.
Jakże była piękna! Z pod zmrużonych powiek obserwował jej profil, dumny, zimny i namiętny. Wyglądała na lat dwadzieścia pięć, lecz mogła mieć więcej.
Przechodząc obok stolika Druckiego prześlizgnęła się wzrokiem po jego twarzy i znowu zbudziły się w nim wątpliwości, chociaż wyraz jej oczu dobitnie oświadczył, że patrzy na kogoś, kogo widzi pierwszy raz w życiu.
Odprowadził ją wzrokiem do drzwi, zapłacił, za kawę i za rozbitą popielniczkę i wyszedł.
Nowy świat był zatłoczony, tłumy posuwały się wolno chodnikami, jezdnią sunęła rzeka samochodów. Jaskrawe reklamy neonowe biły w oczy ostremi czerwonemi linjami.
— Na Nowolipie!
Borys Załkind sam otworzył drzwi.
— Hallo, kapitanie, oto znowu pana widzę w pełnej gali. Obawiam się jednak, że byłem cierpliwszy od kaczek, które w oczekiwaniu pana musiały się porządnie wysuszyć w rondlu.
Podali sobie ręce. Pokojówka w białym fartuszku, dygnąwszy z kokieterją, odebrała palto Druckiego.
— Czyżbym tak bardzo się spóźnił? — z udanem przerażeniem zapytał Drucki — miałem naprawdę sprawę dość wielkiej wagi.