Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/35

Ta strona została przepisana.

Już zasypiając przypomniał sobie nieznajomą z cukierni. Czyżby rzeczywiście nigdy jej przedtem nie widział?...
— Ale rasowa bestja.



ROZDZIAŁ 3.

W Sądzie Okręgowym od poniedziałku panowało niebywałe podniecenie.
Zaczęło się od tego, że prokurator Martynowicz stanął w drzwiach kancelarji i, zwracając się do aplikanta Modronia, powiedział swoim burkliwym a dobitnym głosem:
— Każe pan na drzwiach gabinetu po podprokuratorze Korczyńskim przybić napis: — Podprokurator Alicja Horn. — Zrozumiano?...
— Tak jest, panie prokuratorze.
Drzwi zamknęły się z lekkim trzaskiem. W kancelarji umilkły wszystkie maszyny, zaległa zupełna cisza.
— Że jak? — zapytała panna Serkowska od dziennika podawczego.
Aplikant Modroń zrobił głupią minę.
— Jak się nazywa ten nowy? — zaszczebiotała panna Latosikówna z pod okna.
Modroń zirytował się, widząc wszystkie oczy wlepione w siebie.
— Co się państwo na mnie patrzycie, jak na raroga?! Tyle samo wiem, co i wy. Słyszeliście: podprokurator Alicja Horn.
— Jakże, podprokurator Alicja Horn — oburzył się stary pan Rolko — niby kobieta?
— Nie, Bażant — wykrzywiła się doń panna Serkowska.
Niemal wszyscy wstali z miejsc i otoczyli biurko Modronia.
— Jeżeli Alicja, to juścić kobieta.