Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/37

Ta strona została skorygowana.

kartkę i ostentacyjnie ją niosąc, wyszedł na korytarz, ruszyła za nim cała procesja.
Od tej chwali ostatnie drzwi korytarza na pierwszem piętrze stały się celem nieustannych pielgrzymek, przedsiębranych z najodleglejszych zakątków gmachu, nie wyłączając pokojów sądziowskich, adwokackich i prasowych.
Każdy chciał się przekonać na własne oczy, że napozór niedorzeczna plotka nie jest plotką, lecz równie niedorzeczną prawdą.
Na drzwiach, przypięta pluskiewkami, wisiała tekturka z napisem: — Podprokurator Alicja Horn.
Mężczyźni wzruszali ramionami, a na pytania: — czy nie wie pan, kto to jest ta Alicja Horn? — odpowiadali:
— Pojęcia nie mam, ale ręczę, że jakaś megiera.
W młodszem pokoleniu natomiast ustaliło się zdanie pany Latosikówny:
— Pewno histeryczka i do tego stare pudło.
W tych warunkach znaczną rewelacją, podważającą do pewnego stopnia ogólną opinję, była wiadomość wydobyta z wydziału personalnego Ministerstwa Sprawiedliwości:
— Alicja Horn ma lat dwadzieścia osiem
W powodzi pogłosek przewijały się zresztą najrozmaitsze. Mówiono o kolosalnych stosunkach Alicji Horn w najwyższych sferach rządowych, o tem, że sam minister w niej się kocha, że nawet miał z nią dziecko, że jest ona nie kobietą, lecz hermafrodytą, a nawet goli się codzień, bo jej wąsy i broda rosną. Sędzia Pszczółkowski słyszał od kogoś, że jest to istota psychicznie zboczona, coś między sadystką a wampirzycą, natomiast mecenas Kamionka utrzymywał że w tej nominacji jest „coś“.
Na czem to „coś“ miało polegać, sam mecenas nie umiał objaśnić.
Trwało to do czwartku, do godziny dziewiątej rano, o której w poczekalni prokuratora Martynowi-