jest, panie prokuratorze“ i dopiero usłyszawszy ostre „no!?“ zrozumiał o co chodzi.
Przeprowadził Akcję do jej gabinetu i nie mogąc pozbyć się dręczącego i — czuł to — ośmieszającego zażenowania, urywanym głosem udzielał fachowych objaśnień. Wyjmował pliki aktów, skorowidze, noty, terminarze i mówił bez przerwy.
Dopiero, gdy ona zaczęła mu zadawać krótkie, rzeczowe pytania, nieco ochłonął i ukradkiem przyglądał się jej pochylonej nad papierami głowie. Jednakże, gdy podnosiła nań swe płonące czarne oczy, pośpiesznie rejterował.
— Dziękuję panu — powiedziała po zaznajomieniu się ze wszystkiem — jeżeli jeszcze będę musiała pana trudzić, znajdę pana w kancelarji, prawda?
— Tak jest, proszę pani. Moje uszanowanie.
Została sama.
Był to nieduży pokój z jednem oknem, wychodzącemu na jakiś szary mur. Popielata farba ścian i żółte meble, składające się z szafy, biurka, stolika do maszyny i kilku krzeseł, robiły wrażenie oficjalnej oschłości i surowości.
Powoli zdjęła futro i mały czarny kapelusz, wyjęła z torebki wieczne pióro i usiadła przy biurku.
Nie czuła tak wielkiej emocji, jak pierwotnie przypuszczała. Wprost przeciwnie, była teraz pewniejsza siebie, niż zwykle. Wiedziała, że da sobie radę nie gorzej niż inni. Zresztą od niejednego z kolegów miała znacznie lepsze przygotowanie. Na Uniwersytecie uważano ją za fenomenalnie zdolną, prawo znała świetnie, pochłonęła setki dzieł fachowych, a dzięki doskonałej pamięci zyskała sobie w łódzkim Sądzie Okręgowym, gdzie odbywała praktykę, przydomek encyklopedji prawniczej.
W znacznej mierze przyczyniła się do tego jej niestrudzona pasja poznawania wszelkich dziedzin wiedzy, mających jakąkolwiek styczność z jurysdykcją. Jeszcze na Uniwersytecie ubocznie studjowała
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/40
Ta strona została skorygowana.