Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/51

Ta strona została skorygowana.

— Należałoby — mruknął i pomyślał, że Julka jest dziś strasznie rozbrykana.
Odsunął kołdrę i lekko naciskając mięśnie w okolicach nerek, zapytał:
— Boli?
— Nie.
— A tu?
— Też nie... — jej głos wydobywał się z poduszki, w którą wcisnęła twarz — nigdzie mnie nie boli! Pan chce mnie udusić w tej poduszce.
— Władku! — rozległ się w sąsiednim pokoju głos Alicji — skończyłeś?
— Już, za chwilę.
— No, więc idź umyć ręce. Obiad na stole.
— Sekundka.
Julka nakładała koszulę i borykając się z rękawem, zapytała:
— Więc nie powie mi pan, czy jestem ładnie zbudowana?
— Powiem co innego — zirytował się — mała zrobi siusiu i napełni tem buteleczkę. Zabiorę do analizy.
Pokazała mu język.
— A, doskonale — ucieszył się tym dowodem poskromienia krnąbrnej pacjentki — proszę, proszę pokazać języczek.
— Nie pokażę!
— No? Jeszcze nie skończyliście? I jakże — stanęła na progu Alicja.
— W porządku. Dzięki Bogu nic groźnego, zwykłe zaziębienie i mała grypka. Wczoraj obawiałem się, że może być gorzej. O ile się nie mylę...
— Dobrze, opowiesz mi przy obiedzie. Idź teraz myć ręce.
Gdy wyszedł, Alicja usiadła na łóżku Julki, która zarzuciła jej ręce na szyję:
— Alu! Pojęcia nie masz, co ja wyprawiałam!... A nie będziesz się gniewać?... Wyobraź sobie kokie-