Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/56

Ta strona została skorygowana.

— Nie, no przecież Wacka, bo on wogóle jest bogaty.
— Wóz?
— Nie będę opowiadała — obraziła się Julka.
Alicja ucałowała ją w oba policzki.
— No już dobrze, dobrze. Chcę tylko żebyś wyrażała się dokładnie.
— Ja tam nie mam zamiaru być prokuratorem — wzruszyła ramionami.
Józefowa przyniosła zupę i Alicja usiadła przy stole.
— A czemże panna Julka chce być? — zagadnął Czuchnowski.
— Popierwsze nie czemże, a kimże, chcę żeby pan wyrażał się dokładnie, a podrugie nie myślałam jeszcze o tem. Mam czas.
Była trochę skwaszona i gdy tylko Alicja skończyła obiad, oświadczyła im, że musi zasiąść do robienia lekcyj.
Zostali sami. Doktór chciał już zacząć mówić, lecz Alicja go zatrzymała.
— Zaraz. Przejdźmy do mego pokoju. Julka mogłaby słyszeć.
Bardzo lubił ten pokój, w którym tak rzadko miał sposobność bywać, pokój tak niespodziewany w tem wprawdzie ładnem i wygodnem, lecz jakiemś nieco sztywnem mieszkaniu. Tam wszędzie panowały barwy jasne i wszystko zdawało się lśnić, tutaj ciemnoczerwone tapety i miękkie o płynnych linjach meble, wspaniale szeroki tapczan i gruby dywan, pokrywający podłogę, a nawet dość silny zapach perfum. (Alicja sama przecie nigdy się nie perfumowała!).
Nie raz zastanawiał się nad tem. Nie umiał sobie sprecyzować wrażeń, ale wydawało mu się, że powierzchowność i sposób bycia Alicji, jest jak tamte pokoje, a jej wewnętrzne życie może całkiem inne, może takie jak ten.