piękniejszych uczuć. O!... nigdy mu tego nie przebaczę! Nigdy!...
Jej oczy wbijały się w oczy Czuchnowskiego, zdawała się do niego mówić, on jednak odczuwał, że jest tylko przypadkowym świadkiem tego wybuchu.
— Ani razu — odezwał się cicho — nie wspominałaś mi dlaczego właściwie rozeszliście się z Pawłem?
Alicja drgnęła.
— Co?...
— Nie mówiłaś nigdy, dlaczego rozeszliście się z Pawłem.
— Rozeszliście się? — zapytała z ironją. — Nie, mój poczciwy przyjacielu, nie rozeszliśmy się. Porzucił mnie! Słyszysz?! Porzucił! Zaraz nazajutrz! Po jednej jedynej nocy, strasznej nocy!...
Zakryła twarz rękoma i pochyliła głowę.
Doktór siedział bezradny. Mój Boże! życie oddałby za to, gdyby mógł wyrwać z niej ten ból, którego tajemnicy nie znał. A pytać więcej nie śmiał.
— Przeklęty, niech będzie przeklęty! — wymówiła przez zaciśnięte zęby.
— Alu! Alu! Uspokój się! — prosił Czuchnowski — pomyśl, może on już nie żyje...
— Więc niech pamięć jego będzie przeklęta!
— Alu zapomnij o nim. Zobaczysz, znajdziesz wtedy, z czasem, przebaczenie w sobie... Masz teraz mnie...
Niespodziewanie podniosła nań oczy i roześmiała się nerwowo:
— Aha! Ciebie!...
Czuchnowski skurczył się w sobie. Tyle lekceważącej pobłażliwości brzmiało w jej głosie.
— Oczywiście, mam ciebie — mówiła, nie zmieniając tonu — zapewniam cię, że wystarcza mi to w zupełności. Ale wyobraź sobie, że kiedy Pawła spotkałam, miałam lat dziewiętnaście. Wówczas jeszcze, mój drogi, byłam niemądra, byłam tak niemądra, jak wszystkie kobiety, wówczas wierzyłam, że szczęściem mo-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/59
Ta strona została skorygowana.