Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/72

Ta strona została skorygowana.

że i masz rację, że trzeba mi jakichś nowych wrażeń.
Drucki wziął go pod rękę:
— Posłuchaj mnie, Karolu. Dobrze ci radzę. Przyjdź kiedy do mojej „Argentyny“.
— Wystraszę ci publiczność swoją miną — uśmiechnął się profesor.
— Niech cię to nie martwi.
— Może i wybiorę się kiedykolwiek.
— No, a teraz spieszysz do domu?
— Tak...
Zawahał się i nie patrząc na Druckiego zapytał:
— Możebyś zjadł ze mną obiad?
— Ależ z przyjemnością. Jeżeli nie zrobi ci to kłopotu, Karolu.
— Bynajmniej. Zatem chodźmy.
Drucki widział wewnętrzną rozterkę profesora i gwałt jaki ten musiał sobie zadać, by zdobyć się na to zaproszenie. Udawał jednak, że niczego nie spostrzega.
Przed kliniką stała wielka, czarna limuzyna.
— Cóż za wspaniały wóz! — zawołał Drucki i nagle wydało mu się, że już kiedyś to auto widział.
— Podoba ci się? Owszem... To mój najświeższy nabytek.
Szofer, tęgi drab w niedźwiedziem futrze wyskoczył i otworzył przed nimi drzwiczki. Profesor zwrócił się do niego:
— No, jakże motor?
— Jak dotychczas, proszę pana, pracuje doskonale, ale po trzech dniach trudno zmiarkować.
— Kupiłem okazyjnie, używany ale jeszcze w bardzo dobrym stanie — powiedział Brunicki, sadowiąc się obok Bohdana — znasz tę markę?
— „Reenclar“?
— Tak, ośmiocylindrowy.
— Dobry wóz, ale kosztowny w eksploatacji — zaopinjował Drucki — mój znajomy, pewien brazylij-