Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/73

Ta strona została skorygowana.

ski plantator kawy, który zmieniał wozy, jak rękawiczki, był zdania, że „Reenclar“ jest wręcz bezkonkurencyjny.
Rzeczywiście auto pomimo bardzo silnego mrozu ruszyło z miejsca lekko i cicho i szło jak lalka.
W niespełna kwadrans byli na miejscu.
Willa profesora Brunickiego teraz, przy dziennem świetle, zdała się jeszcze większa niż wówczas w nocy.
Gospodarz wyjął klucze (furtka widocznie nawet w ciągu dnia była zamykana) i po chwili znaleźli się w przedopokoju. Na ich widok z krzesła porwał się służący, ów brodacz o ponurej twarzy.
— Mamy gościa na obiedzie — odezwał się profesor — zadzwoń do pana doktora i możesz podawać.
Znaleźli się w obszernym hallu, znanym już Druckiemu z poprzednej wzyty.
Wciąż te koty!
Niemal na każdym meblu było ich pełno. Czarne, bure, białe, angory, sjamskie, syberyjskie — wszystkie ogromne, leniwe, spasione.
Brunicki przeprosił gościa i znikł za drzwiami osłoniętemi grubą kotarą.
Zaczynało się ściemniać. Drucki wziął do ręki książkę, leżącą na stole, zaledwie do połowy rozciętą i chciał ulokować się w fotelu przy oknie. W tym celu zamierzał spędzić zeń wielkiego, szarego kota. Zwierzę jednak ani się ruszyło i już miał je trzepnąć książką po łbie, gdy wrócił profesor:
— Chodźmy do jadalni — wskazał Druckiemu białe drzwi nalewo — co to, przeglądałeś tę pracę? Bardzo zajmująca, wprost rewelacyjna... Obserwacje Scheringa nad wpływem hormonów zwierzęcych na rozwój roślin.
Z hallu przechodziło się przez gabinet, utrzymany w stylu gotyckim, bibljotekę, od wysokiego sufitu, aż do podłogi pokrytą półkami, pełnemi książek i wchodziło się do małej białej jadalni.