Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/86

Ta strona została skorygowana.

„...nie umiem nic robić na aby zbyć. Mój system polega na dokładnem zbadaniu terenu, poznaniu ludzi, ustawieniu figurek na szachownicy, na drobiazgowem opracowaniu planu i na wyczekaniu najodpowiedniejszego momentu. Wówczas dopiero działam. Dzięki temu nawet w drobnych tranzakcjach zawsze wygrywam, a tu przecie chodzi o przeszło trzysta tysięcy. Gruby kusz, wart miesiąca solidnej roboty“.
— Wysoki Sądzie, tutaj kusz wynosił półtora miljona złotych i wart był czterech miesięcy solidnej roboty!...
Przez ławy publiczności przeszedł głośny szmer. Adwokaci pochylili do siebie głowy i coś szeptali.
Podprokurator Alicja Horn zrobiła pauzę i zaczęła znowu.
— A robota to była precezyjna. Oskarżony zmienił mieszkanie nie dla własnej profesji, lecz za radą lekarza. Opowiadał wszystkim, że lekarz stanowczo radził jego żonie przenieść się na przedmieście, gdzie jej wątłe płuca nie będą narażone na wchłanianie takiej ilości kurzu. Prawda. Doktór Baranowski potwierdził przed sądem tę swoją radę, lecz stanowczo utrzymywał, że nie było potrzeby wynoszenia się na przedmieście i że tylko na pytanie Orczyńskiego powiedział: — owszem, radziłbym, jeżeli to państwu różnicy nie zrobi.
— I oto oskarżony Orczyński, nieznoszący jazdy tramwajami, a żałujący sobie na taksówki, sprzedaje swoje mieszkanie na Senatorskiej i kupuje inne aż na Wierzbnie. On, nie cierpiący chodzenia po schodach, dla niekochanej żony, dla drobnego niedomagania jej płuc decyduje się na mieszkanie aż na piątem piętrze! Kiedy właściciel kamienicy proponuje mu takież mieszkanie ma drugiem, Orczyński upiera się przy piątem. Czystsze powietrze — powiada. Zamieszkuje w niewykończonym domu, naraża się na wiele, bardzo wiele niewygód. Zapytuję, cóż go tam pociąga?...