Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/88

Ta strona została skorygowana.

znikła już maska bólu. Usta zaciśnięte były ironicznym uśmiechem.
— Wysoki Sądzie! — zabrzmiał znów metaliczny głos podprokuratora Alicji Horn — przewód sądowy wykazał, że oskarżony Orczyński wprawdzie nigdy nie był karany, lecz zamieszany był wielekroć w sprawy wręcz brudne. Nadto szereg małych i nikczemnych podłostek, z których zawsze umiał się wykręcić, ukazuje nam jego spryt, precyzyjny chłód, spryt o zawsze rozległej maszynerji.
Mówiła dalej o zeznaniach świadków, o protokule wizji lokalnej, o sposobie reagowania oskarżonego w różnych wypadkach i w danym.
Głos jej napełniał metalicznem drganiem salę. Wszystkie oczy przylgnęły wzrokiem do jej pięknych, nieprawdopodobnie bogatych rysunkiem ust, z których padały słowa bezlitosne, ciężkie, zabójcze.
Ci, którzy poto przyszli na rozprawę, by przyjrzeć się tej kobiecie, podobno niezwykle pięknej, widzieli teraz przed sobą jakąś groźną i daleką boginię.
Czuchnowski, zaszyty w kącie, dosłownie drżał całem ciałem. Napełniło mu pierś jakieś przerażenie, jakiś lęk, jakby chęć ucieczki od nowego wizerunku tej, którą tak kochał. Kurczył się za każdym razem, gdy głowa Alicji odwracała się ku sali i kiedy przesuwały się po ławach publiczności płomienne, czarne oczy.
Zachwyt i strach zawarły się w mózgu Czuchnowskiego w niedający się rozerwać węzeł.
Tymczasem Alicja kończyła swą mowę krótkim wywodem prawniczym, żądała zastosowania paragrafu 455-go kodeksu karnego, a wobec niezwykle obciążających okoliczności uwzględnienia artykułu 15-go przepisów przechodnich.
Czuchnowski odetchnął, gdy usiadła.
Zaczęły się mowy obrońców.
Jeden z sąsiadów Czuchnowskiego zwrócił się doń szeptem: