Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/89

Ta strona została skorygowana.

— Przepraszam pana, ale czy pan nie wie, jaką karę przewidują te paragrafy?
— Nie wiem — odparł doktór.
Pochylił się ku nim jakiś pan w średnim wieku:
— Paragraf 455 za morderstwo żony przewiduje od dziesięciu do piętnastu lat ciężkiego więzienia — objaśnił — a piętnastka z przepisów przechodnich to podwyższenie kary aż na dożywocie, albo nawet na tamten świat!
Jakaś pani informowała sąsiadkę, że wie od policjanta, że oskarżony, jak go ocucili z omdlenia wcale nie chciał z nikim gadać, nawet do swoich adwokatów nie odezwał się słowem.
Czuchnowski przecisnął się i wyszedł na korytarz zapalić papierosa. Gdy wrócił na salę, mówił już drugi adwokat. Później krótko replikowała Alicja.
Z kolei oskarżonemu przysługiwało prawo ostatniego słowa.
Wstał zimny, spokojny, opanowany, podniósł głowę i powiedział cicho i dobitnie:
— Przyznaję się do popełnienia morderstwa na osobie mojej żony Felicji. Proszę o karę śmerci.
Zapanowało głuche milczenie. Niespodziewane przyznanie się winowajcy zrobiło wstrząsające wrażenie, które odbiło się na wszystkich twarzach.
Tylko podprokurator Alicja Horn siedziała nieruchomo. Nie była zaskoczona: jedyny świadek zbrodni musiał przemówić i przemówił.
Sąd udał się na naradę. Oskarżonego wyprowadzono. Salę napełnił gwar rozmów.
Jeden z obrońców zbliżył się do Alicji:
— Niebezpiecznym jest pani przeciwnikiem. Pani mowa była imponująca. Bałbym się dostać do rąk pani.
Uśmiechnęła się doń niemal zalotnie:
— Czyż moje ręce są tak okropne?
Adwokat spojrzał na jej długą rasową rękę o