Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

— Sam chciałbym się przekonać.
— A nie boi się pan?
— Cóż znowu. Pozatem uważam, że wszystkiego w życiu należy spróbować. Czy pan, doktorze, umie to robić?
— Mam w tem niejaką praktykę — zaśmiał się Japończyk — jeżeli pan chce, zrobimy ten żarcik?
— Z największą przyjemnością.
— No więc, proszę położyć się na sofie.
Śmieli się obaj i Piotr rozciągnął się na tapczanie:
— Jestem gotów, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, by udało się panu.
— I ja wątpię, lecz spóbujemy. Uwaga! Zaczynam.
Doktór Kunoki pochylił się nad Piotrem, końcami palców obu rąk zatoczył dwie pętle tuż nad skroniami, założył dłonie nad nasadą nosa i rozchylając je poziomo, wzniósł ponad wierzch czaszki.
Rozchybotane falistym ruchem palce zdawały się teraz coś zgarniać z twarzy leżącego, ręce spiralą przesunęły się nad obojczykami, szybkim ruchem skrzyżowały się nad dołkiem i raptownie się wznosiły ku górze. Wszystkie członki Piotra drgnęły wyprężonemi mięśniami i opadły, oddech stał się słaby i powolny: — węzeł solarny odpowiedział.
Jeszcze dwukrotne passy wzdłuż ciała i Japończyk wyprostował się.
Teraz szybko wyjrzał przez okno, rzucił okiem na zegar, w obu drzwiach przekręcił klucze i wrócił do nieruchomo leżącego Piotra.
Puls był słaby, ale miarowy. Bladość umiarkowana.
— Panie Piotrze, słyszy mnie pan? — zapytał.
Wargi chłopca poruszyły się nieznacznie.
— Słyszy mnie pan? — powtórzył doktor.
— Tak. Słyszę.
— Jak się pan nazywa?