Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/112

Ta strona została skorygowana.

— Jakto zmiana? — zapytał wymijająco.
— Od pewnego czasu wyczuwam w jej sposobie bycia, jakby coś nieszczerego. Niby podawnemu mówi ze mną o wielu rzeczach, a jednak jestem przekonana, że nie o wszystkiem. Coś ją nurtuje. Nieraz, gdy sądzi, że nie patrzę na nią, zamyśla się i ma zacięty wyraz ust.
— U młodych dziewcząt — wzruszył ramionami Drucki — różne bywają humory.
— Nie, Boh, intuicja mnie nie myli. W tem tkwi jakiś ważny powód, albo przynajmniej taki, który przez nią oceniany jest, jako ważny. Spójrz na nią. Przecie najwyraźniej ona udaje, że się śmieje i bawi się. To wszystko jest robione. Pozatem wciąż mizernieje i zdaje mi się, że źle sypia. Kilka razy zauważyłem, że płakała, a gdy ją zapytałam — zaprzeczyła. Przytem ta kokieterja. Zawsze miała w sobie sporo zalotności, ale nigdy nie przejawiała jej w tak jaskrawy sposób.
— Młoda jest, czego chcesz, Al?
— Przedemną najwyraźniej coś ukrywa. Zbyt[1] dobrze ją znam, bym miała tego nie spostrzec, a i dla ciebie stała się jakaś szorstka. Dawniej tak cieszyła się na każdą wycieczkę samochodową z tobą, a teraz trzeba ją namawiać. W ogóle unika naszego towarzystwa.
Drucki zakrył od słońca twarz rękoma i milczał.
— Posądzałabym ją o zadurzenie się w który z młodych ludzi, gdyby nie to, że przynajmniej, mojem zdaniem, ani ten inżynier Holt, ani ci dwaj smarkacze — wskazała Therlingów — ani taki goguś, jak Tomkowski, nie mogą w ogóle podobać się dziewczynie z jakim takim smakiem. Jak sądzisz?
— Bo ja wiem, może jej po prostu nie służy morze?
— W każdym razie bądź tak dobry i zwróć na nią uwagę.
— No, już tym razem — powiedział — nie będę

  1. Brak części tekstu. Treść (oznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie wydania Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych. Warszawa 1996.