Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/114

Ta strona została skorygowana.

i skomplikowaną, w jakiej natura Druckiego nie umiała się pomieścić.
Poprostu było mu z tem djabelnie niewygodnie.
Nie cierpiał fałszu i kłamstwa nie z innych przyczyn. To też cieszył się, że przez kilka dni będzie oddychał swobodnie.
Wiedział, że fakt jednoczesnego wyjazdu pani Chełmińskiej wzbudza podejrzenia Alicji i że jej zazdrość wzrasta z dnia na dzień, lecz nie chciał się nad tem zastanawiać.
Wieczorem Julka nie jadła kolacji i poszła do siebie, tłumacząc się bólem głowy. Tak się umówiła z panem Jankiem, by mógł przyjść i pożegnać się z nią bez świadków.
Gdy wszedł i zamknął za sobą drzwi, rzuciła mu się na szyję:
— Kochany, jedyny — szeptała — będę marzyła o panu, będę strasznie tęskniła...
— Niedługo wrócę, mała, trzymaj się zdrowo.
— O, panie Janku, ja wiem, że nie tylko Ala pana kocha, wiem że wiele ich pana kocha... Tylko żadna nie tak, jak ja... Dla mnie jest pan wszystkiem... wszystkiem...
A później, o świcie, gdy stojąc przy otwartem oknie wsłuchiwała się w oddalający warkot auta, którym odjeżdżał, myślała, że jest to najświętsza prawda, że on jest dla niej wszystkiem na świecie.
Tak, bo cóż się stało z jej najświętszemi, najgorętszemi uczuciami dla Alicji?... Och, nie rozgrzeszała siebie z obowiązku wdzięczności wobec niej. Tylko kochać jej już nie mogła. Nie umiała nawet zmusić się do swobodnej z nią rozmowy. Czuła do niej jakby żal:
— Ona mi nawet siebie zabrała. Jestem teraz sama, zupełnie sama...
Wprawdzie czasami dręczyły Julkę wyrzuty sumienia, że tak oto odpłaca się Alicji za jej opiekę troskliwość i serce, lecz wówczas wpadała tylko w