Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/131

Ta strona została przepisana.

wy. Otóż zapatrzenie, którego owocem stało się tak zdumiewające podobieństwo Piotra do pana, miało niesłychanie ułatwione działanie dzięki samemu profesorowi Brunickiemu?
— Nie rozumiem?
— To jest naturalne. Był pańskim szkolnym kolegą i przyjacielem od dziecka. Jak mi opowiadał, wsze był słaby i chorowity, zawsze tem zgnębiony, patrząc na pana i doznając jego obrony i opieki, napewno miał jedno największe pragnienie, by być takim , jak pan. To jasne. Jasne jest rówież, że tak sobie wyobrażał ideał młodego chłopca. Podświadomie, — podkreślam — podświadomie gorąco pragnął, by przynajmniej jego syn stał się taki.
Drucki zamyślił się.
— Aura, stworzona przez to pragnienie z chwilą, gdy profesor dowiedział się o odmiennym stanie żony, musiała sprzyjać zapatrzeniu.
— Czyli aura ta, według pana, działała na stacje odbiorne jego żony?
— Oczywiście.
— Nadzwyczajne, nadzwyczajne. Do licha, odkrycia panów zrobią przewrót w medycynie.
— W czem? — zaśmiał się Japończyk.
— W medycynie.
— Nie, panie, tu nie chodzi już o medycynę. Medycyna to wąziuteńki, mizerniutki odcinek wiedzy o człowieku. Odkrycia prof. Brunickiego i moje dadzą — zrobił pauzę — dadzą ludzkości możność nieograniczonego a świadomego rozwoju! Rozumie pan? Świadomego!
Doktór Kunoki zaczął rozwijać przed Druckim obraz przyszłego świata, gdy przed willą rozległ się sygnał samochodu. Wrócił profesor Brunicki. Już z samej powierzchowności bił niewidywany dawniej u niego humor.
Długo serdecznie ściskał rękę Druckiego, przy obiedzie był wesoły i rozmowny. Bez wahania mówił