Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

— A gdzie siostrzyczka?
— Zośka? Sprząta w kuchni, proszę pana.
— No, jakże panience podoba się moje mieszkanie? A, przepraszam, bo wciąż nie wiem, jak panience na imię?
— Franciszka.
— Panna Frania?
— Nie, Franka... A mieszkanie pewno, jest bardzo ładne... tylko...
— Tylko co?
— No, te... Po co te nieprzyzwoitości... Aż wstyd patrzeć.
— Nie moje — usprawiedliwiał się — to przecież tego pana, co tu mieszkał.
— Eee... — wzruszyła ramionami — tamten to... Dzięki Bogu, że wyjechał.
— Nie lubiła go panna Franka?
— Paskudztwo — powiedziała po chwili wahania, schodząc na podłogę. — Tomek! Zabierz drabinkę! — krzyknęła na brata — to już wszystko, proszę pana.
— Nie, panno Franko, zaraz przyniosą tu kwiaty, a ja się na tym nie znam. Może pani jakoś porozmieszcza je po wazonach, dobrze?
— Ja też się na tym nie znam — zrobiła skromną minkę — ale skoro pan sobie tego życzy, spróbuję.
— Życzę sobie — uśmiechnął się do niej i miał wielką ochotę pogładzić ją po głowie, lecz powstrzymał się pytaniem: poco? Pytaniem, którego dotychczas nigdy sobie nie zadawał w podobnych sytuacjach, a możliwość którego zdziwiła go teraz i zaniepokoiła.
Jak to „poco“? — no, miła i niebrzydka dziewczyna, to chyba wystarcza?... Zawsze wystarczało.
Chodził po pokojach, przestawiając to i owo, rozkładając bibeloty i przyglądając się całości.
— No, tak — myślał — wszystko tkwi w jed-