Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/157

Ta strona została przepisana.

będzie... nie, będzie pięć, akuratnie mówię pięć, bo to w sobotę, zaraz po nieszporach, wracam, a panienka zapałakana, opowiedziała mi swoje zmartwienie.
Alicja nie spodziewała się tej wiadomości. Wprawdzie nie wątpiła, że Julka żyje z Druckim, lecz wprost nie przyszło jej na myśl, że sprawy mogły zajść aż tak daleko. Ogarnęła nią jakaś zawziętość, jakaś wręcz radość. Oto żmija, którą wychowała na własnej piersi, poniesie zasłużoną karę...
Ani przez jedną chwilę nie żałowała Julki. Wychodząc po obiedzie na aleję Szucha, wstąpiła do kuchni:
— Józefowa chciała jechać na urlop do siostry? — zapytała.
— Tak jest, proszę pani, pod Grójec.
— Więc jutro Józefowa może jechać.
— A jak bodzie z usługą?
— Już dam sobie radę, proszę jutro popołudniu jechać.
Druckiego zastała, jak często ostatniemi czasy, znudzonego i zamyślonego. Ożywiał się tylko w chwilach podniecenia, pozatem był milczący i zniechęcony. Alicja nie wątpiła, że wszystkiemu winna jest Julka.
Nawet jego pieszczoty stały się jakieś inne, bardziej gwałtowne, niespodziewane, a czasem, aż do bólu brutalne. Próbowała wypytywać go o jego interesy, lecz zbywał ją niechętnemi półsłówkami. Coraz rzadziej zgadzał się zabierać ją do „Argentyny“, wymawiając się ogólnikowo i nawet nic zadając sobie trudu wynalezienia prawdopodobnych usprawiedliwień.
— Wszystko się zmieni — powtarzała sobie Alicja — wszystko się poprawi, gdy tylko nie będzie między mną a nim Julki.
Tego wieczora wcześniej niż zwykle pożegnał Alicję: