Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/164

Ta strona została przepisana.

Stara chciała coś odpowiedzieć, lecz w tej chwili z za perkalowej zasłony wyszedł mały, dość chuderlawy mężczyzna o łysej głowie i kaczkowatym nosie.
— No, co jest? Idziesz szwagierka, czy nie? — zawarczał, jednocześnie przyglądając się Julce.
— Idę już, tylko mówię szwagrowi: uważaj!
— Wal, wal, nie gadaj.
Splunął przez zęby i, zbliżywszy się do Julki, powiedział tonem perswazji:
— A panna chodź ze mną.
— Ja nie chcę — cofnęła się Julka do drzwi — proszę mnie wypuścić, to jakaś pomyłka... Pani mnie wypuści!
— Zaraz, wolnego — zachichotał łysy — bez pośpiechu. No, idziesz, szwagierka?
— To jest podstęp! — krzyknęła Julka i rzuciła się do drzwi, te jednak były zamknięte. Zaczęła z całych sił targać klamką i bić pięścią w drzewo, gdy mężczyzna chwycił ją za ramiona i bez wysiłku odciągnął na środek izby.
— Sza, panienko, czego się panienka ciska!
— Ratunku, ratunku, rat... — zaczęła krzyczeć, lecz w tej chwili uczuła mocny chwyt na karku i brutalny ucisk na szyi.
To baba w ten sposób przywoływała ją do zachowania spokoju.
— Nie wyć mi tutaj — zasyczała tuż nad uchem Julki — bo tak zamaluję, że facjata spuchnie. No, marsz!
Pomagając sobie kuksańcami przepchnęła dziewczynę przez ciemną alkowę i, kopnąwszy nogą niskie drzwiczki, potrąciła ją naprzód:
— A siedzieć tu cicho — pogroziła pięścią — bo jak wrócę, to no!...
Drzwiczki zamknęły się z trzaskiem, zakończonym zgrzytnięciem zasuwy i Julka znalazła się sama. Nasłuchiwała chwilę. Obejrzała się.
Mały pokoik miał tylko miniaturowe okienko pra-