Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/166

Ta strona została przepisana.

wiedzieć, ale może nigdy się nie dowie, a trupa Julki zakopią gdzieś w piwnicy...
Siadła na kozetce i płakała.
Roztrzęsione nerwy zdawały się drżeć każdem włóknem, nadzieja i rozpacz naprzemian szarpały myślami. Ramiona podrywane łkaniem coraz więcej kuliły się przy głowie, z której zsunął się kapelusz...
Nagle zerwała się. Wyraźnie usłyszała zgrzyt odsuwanej zasuwy.
Do pokoju wszedł ten łysy bandyta. W reku miał kopcącą naftową lampkę, w której żółtem świetle jego obleśna twarz wydawała się jeszcze bardziej wstrętna.
Postawił lampę na podłodze, otarł ręce o spodnie i zaśmiał się:
— Taka ładna panna, a płacze, che, che, jak dzieciak... Co?
Zrobił ku niej kilka kroków, lecz ona odskoczyła w kąt pokoju i krzyknęła:
— Proszę się do mnie nie zbliżać!
— Bo co? że niby taka świętoszka?... — powiedział szyderczo i bez ceremonji wyciągnął rękę, by wziąć ją pod brodę..
— Precz, precz — odepchnęła go z całych sił.
— O rany, jaka harda — zachichotał — ja tam nie amator na takie, może się panna nie bać... Tak z dobrego serca chciałem pożałować...
Usiadł na kanapce i, wyciągając z niej pakuły, zaczął mówić:

— Nawet mi panienki szkoda, młodziutkie to jeszcze, a przypadunek każdej może się zdarzyć, miłość nie pyta, ktoby tam przy kochaniu zważał na te rzeczy... A panienka to ma taką zgrabną figurkę, że, jak pragnę zbawienia, nic nie znać, a ten drań to najbardziej na takie łasy, żeby w pierwszym, w drugim, a nie później niż w piątym... Świnia jest, a niby wielki pan i z wykształceniem. Tak... A panienka to na mnie, jak na wilka, a mnie[1] panienki szko-

  1. Brak części tekstu. Treść (oznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie wydania Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych. Warszawa 1996.