Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/169

Ta strona została przepisana.

Wepchnął ją do ostatniego pokoiku i sam zasapany, zaśmiał się:
— Ja ci tu zaraz pokażę niedotykanie, ty ździro, tak cię... że ci się przyśni. No, kładź się, psia mać, już, w trymiga!
Julka w rozpaczy, drżąc na całem ciele, porwała dzbanek z wodą, tak trząsł się w jej ręku, że woda pluskała dokoła. Będzie bronić się do ostatniego tchu przed tym łotrem, musi obronić się...
— Postaw to — ryknął napastnik i ruszył ku niej.
— Ratunku, ratunku... — krzyknęła i jednocześnie z całej siły uderzyła go dzbankiem w pochyloną łysinę.
Nagle w drzwiach ujrzała kobietę w krótkiej koszuli, z pod której widać było grube czerwone nogi, szła ku nim, a jej twarz miała jakiś niesamowity wyraz bólu i złości. W tejże chwili napastnik odskoczył wbok i coś mignęło w powietrzu, a kobieta zachwiała się i omal nie upadła.
Teraz dopiero Julka zobaczyła w jej reku długi kuchenny nóż. Nie mówiąc ani słowa, podała nóż Julce. Sama widocznie straciła siły, gdyż kucnęła na podłodze i zaczęła jęczeć.
Tymczasem drab flegmatycznie otrząsł ubranie z wody, wycierał twarz i łysinę chustką i coś mruczał pod nosem.
— No dźgaj go, s... na co czekasz — odezwała się wśród jęków kobieta.
Drab zaklął i chciał się wycofać, gdy do ich uszu dobiegł odgłos otwierania drzwi wejściowych. W kilka sekund później do pokoju wpadła gospodyni.
Jednym rzutem oka ogarnęła sytuację i zawołała:
— Co tu się dzieje?
— Chciała uciekać — bąknął łysy.
— Łże drań — wrzasnęła chora i, nie żałując najokropniejszych wyrazów, opowiedziała wszystko. Nie skończyła jeszcze mówić, gdy baba rzuciła się na