Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/177

Ta strona została przepisana.

jest świat, Jackie, piękny i szeroki, idź już na zbity łeb i pomyśl o tem, gdy ci pierzyna wystygnie.
— Nie wystygnie tak łatwo, oni nie tacy. Żegnaj, kapitanie, a pamiętaj, że Czarny Jack rozumie, co znaczy słowo wdzięczność.
W półmroku przedpokoju oczy jego tak dziwnie błyszczały, jakby w nich zakręciły się łzy, lecz Drucki tego nie zauważył. Chwiejnym krokiem chodził z kąta w kąt i powtarzał głośno:
— Z Fane wypływają teraz stare skorupy na kaszaloty... A pierwszy wyruszył, oczywiście, Mac Holane, na swojej arce Noego... Z Fane wypływają za Gęsi Cypel, a tam już łapią pełny wiatr...
Nalewał sobie whisky, gdy zabrzmiał dzwonek. Leniwie poszedł otworzyć. Alicja była wesoła i podniecona. Wycałowała go mocno, zauważyła, że jest zmęczony i zaproponowała, by się położył. Sama rozpięła mu kołnierzyk i rozwiązała krawat, opowiadając szczegóły jakiegoś zabawnego procesu, jaki toczył się dziś w sądzie. Gdy położył się, siadła przy nim i głaszcząc jego włosy zasypywała czułemi słowami, na jakie oddawna już nie umiała się, w stosunku do niego, zdobyć, nie dlatego, że nie czuła ich treści w sobie, lecz dlatego, że oziębłość Bohdana paraliżowała każdą czułość.
I tak trwałoby to długo, póki stała między nimi Julka...
Miał szare cienie pod oczyma i usta spiekłe od wiatru, a na tych ustach błąkał się taki piękny półuśmiech.
— Czy ty wiesz, Al, — odezwał się, nie otwierając oczu, — że teraz z Fane wypływają stare skorupy na kaszaloty?...
— Skądże ci to przyszło na myśl? — zapytała pogodnie.
Nie odpowiedział, tylko przeciągnął się i westchnął. Alicja nie wątpiła, że w ogóle nie słyszał jej opowiadania. Przygryzła wargi, lecz natychmiast się