Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/206

Ta strona została przepisana.

obrońcy rozkładali ręce — przychodziła tylko po wyrok śmierci i nigdy bez niego nie wracała.
W tym czasie podczas głębokiej nocy wezwano ją telefonicznie do nowej zagadkowej zbrodni: — Na Grochowie popełniono morderstwo. Wystrzałem z rewolweru zabito bezrobotną manicurzystkę, bardzo ładną dziewczynę, która miała zostać matką. Sprawca zbiegł samochodem prywatnym, zdaje się, marki „Fould...“ Zdaje się też...
— Zaraz, zaraz, panie komisarzu, — ledwie opanowując drżenie głosu, przerwała Alicja — jakiej marki? — „Fould“, proszę pani. Czy mam po panią zajechać?
Oczywiście postanowiła jechać na Grochów natychmiast. Po drodze dowiedziała się szczegółów wstępnych oględzin, dokonanych przez przejeżdżający patrol rowerowy. Właściciele domku, w którym zabita mieszkała zeznali, że zabójca obiecywał małżeństwo, a wieczorem przyjechał po narzeczoną i siedział w ogrodzie na ławce. Później usłyszeli dużo strzałów, a gdy wybiegli do ogródka znaleźli Cieplikównę martwą opodal ławki na ziemi. Zabójca oddawna musiał mieć z ofiarą romans, gdyż często u niej bywał i zawsze przyjeżdżał szarym dwuosobowym samochodem, z opisu wyglądającym niewątpliwie na „Foulda“. Komisarz po otrzymaniu meldunku natychmiast wydał telefoniczne zarządzenie zatrzymania każdego samochodu o podobnym wyglądzie w promieniu dwustu kilometrów od Warszawy.
Alicja słuchała sprawozdania z natężoną uwagą. Teraz już prawie wcale nie miała wątpliwości co do osoby zabójcy. W mieście — jak to wiedziała od samego Druckiego — było tylko kilkanaście „Fouldów“, a jedyny szary stanowił jego własność. Resztę niepewności rozwiały badania emeryta kolejowego, staruszki i kilku najbliższych sąsiadów, którzy niejednokrotnie widywali narzeczonego Ireny Cieplikówny.