Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/207

Ta strona została przepisana.

Wprawdzie wyglądał na „pana z panów, wysoki, aligancki, grzeczny, ale już od początku źle mu z oczu patrzyło“. Pominąwszy te opinje, rysopis zgadzał się dokładnie. Również opowiadanie o sposobie bycia właściciela „Foulda“ i o jego stosunku do Cieplikówny dla Alicji miały walor dowodu rzeczowego.
Jednego tylko pojąć nie mogła, mianowicie celu zbrodni. Przypuściwszy nawet, że Drucki był ojcem jej dziecka, i że obiecywał ożenić się z nią (co już było nieprawdopodobne), dlaczego miałby ją zabić... Nie, zbyt dobrze go znała, by mogła dopuścić tu moment uniesienia, zemsty, czy zazdrości, a tembardziej obawy przed następstwami stosunku z nim. Chęć zysku wykluczała się sama przez się. Więc w jakim celu?... Nieostrożne obchodzenie się z bronią? Samobójstwo denatki? I to niemożliwe, gdyż nie miałby wtedy powodu do ucieczki, gdyż strzał był oddany z odległości conajmniej pięciu kroków (zatem samobójstwo wyłączone!), gdyż na miejscu zbrodni znaleziono rewolwer z czterema, wystrzelonemi ładunkami i cztery gilzy tuż obok (można zaś raz wystrzelić przez przypadek, a nigdy cztery!)
Zatem co było pobudką morderstwa?... Dla ludzi, wtórzy teraz chodzili tu z latarkami elektrycznemi, świecąc w otwarte oczy trupa i rekonstruując przebieg zbrodni rzecz była całkiem jasna. — uwodziciel chciał zabrać swoją ofiarę, wywieźć gdzieś na odludzie i tam zabić. Stawiała mu opór, więc zabił. Prawdopodobnie musiał ją usunąć, gdyż znała jakaś jego tajemnicę i groziła skandalem. Nieco dziwną okolicznością była wielka ilość śladów, lecz to tłumaczyło się nadeptaniem rozmiękłego po deszczu gruntu przez ciekawych sąsiadów, co zaś dotyczyło zeznań staruszków, że słyszeli napewno więcej, niż cztery strzały, bo najpierw z pięć, a potem znowu sześć, czy więcej — należało położyć to na karb zwykłej w takich razach omyłki naocznych świadków.