Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/213

Ta strona została przepisana.

niach tych niema nic zdrożnego, a przynajmniej niema nic wykraczającego poza ramy drobnego przestępstwa. Jednak przy obecnej olbrzymiej sławie profesora Brunickiego, ujawnienie tych rzeczy nabrałoby kolosalnego rozgłosu i stało się światowym skandalem.
Otóż, czy pan minister nie uważa, że należy temu zapobiec drogą wykluczenia możności wmieszania osoby profesora do jakiegokolwiek jawnego procesu?
Pan minister nietylko to właśnie uważał, lecz nawet serdecznie podziękował podprokuratorowi Alicji Horn za tak mądrą przezorność i za tak państwowo twórcze ustosunkowanie się do zagadnienia. Jednocześnie wydał jej odręczne pismo usuwające ewentualność kompromitacji uczonego. Natomiast prosił ją, by drogą poufną zaraz po powrocie profesora do kraju zażądała odeń natychmiastowej likwidacji tajnej kliniki.
Wprost z ministerstwa Alicja udała się do Urzędu śledczego, by w razie wykrycia nici łączących oskarżonego z Brunickim, natychmiast przeciąć je na podstawie decyzji ministra.
Okazało się to jednak całkowicie zbędne. Alicji pokazano protokuły ostatnich zeznań Jana Winklera. Nie różniły się one od poprzednich. Ten szaleniec wprost nie miał pojęcia, że sam zaciąga na własnej szyi stryczek, nawet nie próbując ratować się przez wskazanie istotnych winowajców, nawet przez wyjaśnienie swojej roli w znajomości z „żywym towarem“ dla Brunickiego.
Alicja przelotnie zapytała, czy nie badano terenu zabójstwa poraz drugi, a otrzymawszy zapewnienie, że byłoby bezcelowe, pojechała do Sądu. Przeglądając dzienniki znalazła sążniste artykuły o nowych sukcesach wielkiego uczonego polskiego w Londyńskiej Akademji Królewskiej i niemniej sążniste sprawozdanie z przebiegu śledztwa w sprawie