Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/223

Ta strona została przepisana.

wiadał dla swej obrony, musiało być zgóry przewidziane przez Alicję, że wprost było mu podsunięte poto, by stało się nowem ogniwem oskarżenia.
Teraz już odpowiadając wiedział, że mówi przeciw samemu sobie i tylko czekał następnego pytania, które wyjaśniało cel istotny poprzedniego, zastawiając jednocześnie nową pułapkę.
Zawsze uważał Alicję za mistrza w tym względzie, lecz nigdy nie przypuszczał, by sztukę tę można było posunąć aż do takich szczytów precyzji. Przejrzał jej taktykę, polegającą na poderwaniu resztek zaufania do jego prawdomówności, na zniszczeniu wszelkich dróg odwrotu i wykazaniu jego rzekomej przebiegłości, jego amoralności i zoologicznego egoizmu.
Alicja obracała w nicość wszystko to, co mogło świadczyć na jego korzyść, niweczyła wszystkie ewentualne szanse obrony, dyskredytowała wiarygodność okoliczności, świadczących na jego korzyść. Omijała świadomie meritum sprawy, ani jednem pytaniem nie dotknęła samego przebiegu zabójstwa, nie, starała się postawić kropki nad kwestją motywów, jakiemi mógł się kierować w swem postępowaniu względem Cieplikówny, lecz właśnie dlatego tem wyraźniej występowały one same, przybierając wygląd nie dającego się obalić aksjomatu.
Szybko biegło pióro protokulanta, notując każde rzucone słowo, każde słowo, którego ciężar czuł nietylko Drucki, lecz i cała sala, słuchająca z zapartym oddechem tragicznego djalogu dwóch głosów: metalicznego altu i soczystego niskiego barytonu...
Mecenas Szarniewicz siedział z głową pochyloną nad swemi papierami i zdawał się nie zwracać uwagi na to, co się wokół niego dzieje. Na znak przewodniczącego ocknął się i on zkolei zaczął zadawać pytania. Publiczność czekała ich z niecierpliwością, obiecując sobie, że znakomity obrońca zabierze się do podważania sugestyj, narzuconych Sądowi przez prokura-