Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/229

Ta strona została przepisana.

porzucona przezemnie kochanka, która czołgała mi się u nóg, bym pozwolił jej wrócić do mnie, do mnie, którego teraz nazywa zbrodniarzem!...
Mógł to zrobić w każdej chwili i, jeżeli czego żałował, to tego, że musi wyrzec się kolosalnego efektu, jaki wywołałby takim okrzykiem.
— ...a Irena Cieplikówna — mówiła dalej Alicja — była tylko młodziutką naiwną dziewczyną. Wprost pojąć trudno, dlaczego oskarżony, rozporządzając tak bogatym arsenałem środków zdobywczych, zaczął w dodatku okłamywać swoją ofiarę, że się z nią ożeni. Wprawdzie zapewnia nas tu, że nigdy tego Cieplikównie nie obiecywał, ale oczywistość tego kłamstwa została przygwożdżona zeznaniami gospodarzy zamordowanej, którzy nieraz słyszeli od niej nawet w obecności nie zaprzeczającego temu Winklera, że wkrótce odbędzie się ich ślub.
— Oszukiwał więc dziewczynę bez żadnej potrzeby, poprostu dla upiększenia swojej niskiej roli, a później wyzyskał to, dla upozorowania swego prawa do zabrania dziewczyny z pod opieki, gdzie była, bądź co bądź, bezpieczna. Nocą przyjechał ją zabrać. Dlaczego nocą? Czy człowiek, mający uczciwe zamiary kryje się z niemi?... Nie, ale Jan Winkler nie mógł mieć uczciwych zamiarów, pocóżby kłamał, że zabiera „narzeczoną“ do Krakowa, skoro, jak nam tu zeznał, miał zamiar wziąć ją do swego mieszkania w Warszawie?... Plan jego był prosty. Wywieźć uprzykszoną kochankę na odludzie, gdzieś o kilkadziesiąt kilometrów poza miasto, zabić i wrzucić do Wisły.[1]
— Był tak przeświadczony, że nic nie pokrzyżuje mu zamiarów, że nawet wbrew zwyczajowi nie zostawił auta przy furtce, lecz odprowadził je dalej, by przypadkiem nie widziano, w którym kierunku pojedzie. Na przeszkodzie wszystkiemu stanęła nagle rozbudzona podejrzliwość dziewczyny.

— Jak ustalił przewód sądowy, Cieplikówna od

  1. Brak części tekstu. Treść (oznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie wydania Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych. Warszawa 1996.