Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/240

Ta strona została przepisana.

wet i sam djabeł nie dowie się czyj i skąd, a jak przejadą to i mały żal. Co dotyczy ładunku to nawali się jakiego starego drewna i już.
Weszła Fienia i wprawną ręką zaczęła ustawiać stole talerze z przekąskami, butelki i szklanki do wódki, poczem przysiadła się sama i zaczęto szczegółowo omawiać plan.


∗             ∗

Późny jesienny świt zmatowił czarne szyby i powoli mięszać się począł z seledynową poświatą abażuru, z pod którego niewielki żółty krąg lampy, padając na biurko, oświetlał wypukłe szkiełko zegarka.
Dłuższa, wysmukła i ostrokanciasta jego strzałka zdawała się śpieszyć nierówno, urywanie i nerwowo. Czasem jakby ustawała w swym cyklicznym biegu, to znów przypominała sobie coś, co musi nieuchronnie się zdarzyć, coś bardzo ważnego, na co jej spóźnić się nie wolno i wówczas pędziła tak szybko, że myśl ludzka z trudem doganiała ją, licząc minuty. Natomiast mniejsza, szeroka i płaska, jak sztylet wciąż nieruchoma, przecież posuwała się wolno, niedostrzegalnie naprzód, uparcie, zawzięcie, bezlitośnie...
Dwie czarne, małe strzałki, dwa niedorzeczne drogowskazy, obracające się dokoła swej osi w wiecznym bezcelowym ruchu skierowujące tych, co stanęli — przed niemi, pytając o drogę we wszystkie strony wszechświata. Dwie szalone strzałki, usiłujące swą mrówczą pracą zmierzyć to, co jest niezmierne, zliczyć to, czemu niema rachunku...
Zegarek swoim tykotem napełniał ciszę, której nie przerywały najmniejsze szmery. Za oknami dobiegała końca noc jesienna, martwa, bezszelestna. Na pobliskiem lotnisku, spano jeszcze. W mieszkaniu również panowało zupełne milczenie już tyle godzin... Tyle? Tak, ileż to? Już prawie pięć ich minęło od chwili, gdy dzwonił dzwonek telefonu, gdy dzwo-