Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/244

Ta strona została przepisana.

dyżur, ale mamy tu taką pacjentkę, przy której pewno sam zechcesz dyżurować.
— Niby dlaczego? — ziewnął Czuchnowski.
— Otóż przywiozło Pogotowie. Zamach samobójczy, ale zapisane, jako wypadek z bronią. Tak zarządziła policja. Paskudna rana. Lewe płuco poharatane i łopatka też. Posprzątałem tam to wszystko, no i może wyliże się, tylko z pół roku w łóżku, to mur.
— No dobrze, — wzruszył ramionami Czuchnowski nie rozumiem jednak, dlaczego mnie to mówisz i dlaczego mamy ukrywać, że był zamach samobójczy?
— Ukrywać? A no dlatego, że samobójczynią jest znaczna figura, nie byle kto... prokurator Alicja Horn.
Czuchnowski zerwał się zbladł śmiertelnie, otworzył usta, zachwiał się i opadł na fotel.
— Tylko mi tu nie mdlej — ryknął Łoziński — ty mazgaju! Mówię ci, że nic jej nie będzie. Chodź, zaprowadzę cię do niej, no!
W małym, białym pokoju, bez kropli krwi w twarzy, z zamkniętemi powiekami leżała Alicja.
Czuchnowski rzucił się przed łóżkiem na kolana i cichy szloch zaczął wstrząsać jego zgiętemi plecami. Usta przywarły do nieruchomej białej ręki na kołdrze, a łzy bólu, łzy współczucia, łzy nadziei i szczęścia spadały z, jego oczu tak gęsto, że niktby nie potrafił odróżnić, która z nich jakiem wyciśnięta została uczuciem.
Doktór Łoziński stał chwilę w milczeniu, wreszcie machnął ręką i wyszedł, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.


ROZDZIAŁ 31

Punktualnie o godzinie czwartej dozorca dolnego korytarza w więzieniu na Pawiaku zastukał do celi skazańca. Otworzył drzwi, wszedł i stanął jak wryty: znajdujący się w celi mężczyzna spał głębokim snem i na odgłosy z zewnątrz nie zwrócił żadnej[1]

  1. Brak części tekstu. Treść (oznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie wydania Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych. Warszawa 1996.