Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/29

Ta strona została skorygowana.

nego podniecenia. A młodość? O, młodość ma jeszcze takie bogactwo rzeczy do poznania, ma tyle odkryć do zrobienia, tyle prawdziwych radości i podniet...
Przetarł czoło i zrobił szeroki nieokreślony gest ręką.
— Bardzo pan to pięknie powiedział.
— Nie umiem pięknie mówić. Dlatego mówię to, co czuję.
— A.....
— Co czuję, bo nawet może nie to, co... myślę.
Wyglądał teraz na jeszcze bardziej niezwykłego, na jeszcze bardziej interesującego.
— A pan — zapytała. — Czy pana bawi „knajpa“?
— Mnie? — zastanowił się — o mnie wszystko bawi... Najmniej może knajpa, ale to dlatego, że wciąż jestem... że wciąż mam zielono w głowie... Powiem pani w sekrecie, że skoro bym się przekonał, że już przestało być zielono, nie wiedziałbym, poco żyję... Tak się rozfilozofowałem chyba po to, żeby pani udowodnić, że rozsądek nie wschodzi razem z siwymi włosami, moja mała.
Julka patrzyła na jego złote uśmiechnięte oczy, na siwiejące skronie i smagłe policzki. Jak on do niej powiedział: moja mała... Ślicznie to powiedział...
I nagle przyszło jej na myśl, że nie zniosłaby od nikogo takiej pobłażliwej poufałości. Nie powinna tego tolerować, przecież jest prawie dorosła.
— Powiem mu to kiedyś — postanowiła sobie.
Weszła Alicja i podano obiad.


ROZDZIAŁ 17

Mijały dni i tygodnie.
Życie Alicji Horn znalazło swój właściwy nurt, głęboki, silny i spokojny, uzyskało swój pełny sens i najwyższą wartość, w trwałość której wierzyła bez