Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/30

Ta strona została skorygowana.

zastrzeżeń, tak, jak wierzyła w potęgę i niezniszczalność uczucia, które łączyło ich dwoje.
— Miłość nasza — mówiła Druckiemu — jest tem dla naszego istnienia, czem duch dla ciała. Daje mu treść, usprawiedliwienie i cel. Jest celem dla siebie samej.
— Nie jestem twego zdania — odpowiadał Drucki — zawsze sądziłem, że miłość jest tylko środkiem, drogą wiodącą do celu.
Wówczas broniła swego poglądu, a jej sprawny umysł nie zawodził w doborze argumentów i w umiejętności operowania nimi.
Drucki ustępował. Wogóle nie przepadał za tymi rozmowami. W sferze abstrakcji czuł się poprostu niepotrzebny, zbędny, zbłąkany. Zresztą wystarczały przecież fakty: kochają się, czyż tego nie dość?
Lecz Alicji było tego mało. Chciała przeżywać tę miłość kompletnie, wydobyć z niej nie tylko jej skarby emocjonalne, nie tylko najpiękniejszą tęczę uczuć i całą gamę rozkoszy, lecz i te nadwartości, jakie daje intelektualne badanie jej włókna po włóknie, szczegółowa, a tak pasjonująca analiza najdrobniejszych przejawów, najmniej dostrzegalnych wiązadeł, przyczyn i skutków.
— Zabierasz się do miłości, moja Al, — śmiał się Drucki — jak smakosz do ryby. Jestem pewien, że zostaną z niej same ości.
— A ty ją połykasz na surowo? — wpadła w jego ton.
Tak dalece żyli teraźniejszością, że ich rozmowy prawie nigdy nie sięgały w przeszłość. Z rzadka, przy różnych sposobnościach, Drucki napomykał o tych czy innych zdarzeniach ze swej włóczęgi po świecie. Alicja jednak, widząc, jak zapalają mu się oczy, jak wiele ciepła nabiera wówczas jego głos, nie lubiła tych chwil i bała się trochę tej jedynej swojej rywalki, jaką poznała i wyczuła w tęsknocie Druckiego do niekończących się dróg koczownika.