Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/33

Ta strona została skorygowana.

— Nie rozumiem, dlaczego jesteś prokuratorem — powiedział po chwili wahania.
— O — zaśmiała się ironicznie — bo, jako prokurator mam największą możność czuwania nad tym, by bydło pilnowało kieratów, skoro ich tak pragnęło. Bo mam w ręku ten właśnie bat, który ukręcili na swoje niewolnicze grzbiety. Bo mogę dać im najdobitniej odczuć ich tępą głupotę.
— Jesteś straszna, Al — powiedział smutnym głosem.
Zaśmiała się.
— O, Boh! Ciebie jednak kocham, kocham do szaleństwa i, jeżeli... Mówiłam, że za żadną cenę nie popełnię małżeństwa. To nieprawda. Jeżelibyś bardzo tego chciał, jeżeli byłaby to cena twojej miłości, wówczas nawet z pogardą dla własnej słabości, musiałabym się pogodzić, Boh!
— Dobrze. Nie mówmy już o tem, Al.
I rzeczywiście, nie powracali już do tematu małżeństwa. Zresztą, dobrze się czuł w każdej sytuacji, którą raz uznał za konieczną.
Tryb ich życia ułożył się w ramach godzin wolnych od pracy Alicji w sądzie i Druckiego w „Argentynie“. Obiad zwykle jedli razem z Julką. Wieczór spędzali w mieszkaniu jego, poczem rozstawali się do jutrzejszego popołudnia. Czasami chodzili do kina, lub teatru, zabierając ze sobą Julkę.
Alicja nie opowiadała mu o swoich zajęciach, związanych ze stanowiskiem służbowem tak, jak i niewypytywała Druckiego o jego interesy. Ufała mu bezwzględnie, zaś ciekawość nie leżała w jej naturze. W ten sposób żyli tylko tem, co stanowiło ich życie wspólne i obojgu było z tem najlepiej.
Drucki nie zdradzał Alicji. Nie dlatego, że przestały mu się podobać inne kobiety, lecz z tej przyczyny, że w Alicji znalazł kochankę, która wręcz pochłaniała całą jego wyobraźnię i wszystkie jego pragnienia. Była wciąż ta sama, a przecież wciąż inna